Dlaczego ferraty i dlaczego Dolomity?

Książka - Przewodnik. Ferraty w Dolomitach - Drabina na Ferracie Piz da Lech de Boe

Dlaczego ferraty i dlaczego Dolomity?

Pewnie, wolelibyśmy Tatry. Bliżej, łatwiej, w Polsce, piękne góry, znamy tam ludzi. Musimy jednak oddać Dolomitom to, co im należne. Nie zwiedziłem znowu aż tak wielu gór świata i nie jestem typem podróżnika czy obieżyświata, raczej domatorem, szukałem więc swojego miejsca na stałe, takiego, do którego będę chciał wracać. I znalazłem drugi dom w Dolomitach. Nie umiem opuścić własnego domu na długo, dlatego to drugie miejsce musiało być jedyne w swoim rodzaju. I takie jest. To wyjątkowe góry, piękne, jeśli nie najpiękniejsze, to na pewno jedne z tych robiących na człowieku ogromne wrażenie. Do tego Kasia jest zachwycona górami w ogóle, uwielbia górskie wędrówki, fotografowanie górskich pejzaży, i uważa, że Dolomity nie dość, że piękne to jeszcze zapewniają świetną kuchnię z dobrym wyborem dań wegetariańskich i świetnymi winami. I ludzie są tam serdeczni, otwarci, czy ma na to wpływ gór czy może powiew Italii?

Niedawno zadzwoniłem do kolegi, który regularnie wspina się w okolicach Chamonix. Po chwili rozmowy powiedział, że właśnie wrócił z tych „moich” Dolomitów i że w przyszłym roku jedzie tam na miesiąc. Był zachwycony nie tylko pięknem tych gór, lecz także czymś zupełnie przyziemnym. Powiedział, że nigdzie na świecie nie ma tak jak w Dolomitach – że można podjechać samochodem na parking, w piętnaście minut podejść pod ścianę i wspinać się do woli, a wokoło pełno kilkusetmetrowych ścian z dobrą skałą. Tak, to prawda, Dolomity są bardzo przyjazne turystom oraz wspinaczom, piękne i jednocześnie tak łatwo dostępne. W Tatrach, podobnie jak w większości gór, aby wspinać się lub wejść szlakiem na szczyt, trzeba ładnych kilka kilometrów podejść pod skałę. W Dolomitach wystarczy podjechać pod skałę lub pod wyciąg, których jest pełno, aby po chwili znaleźć się w zupełnie innym świecie. Jeśli z kolei ktoś szuka samotności, to pustych tras, pozbawionych turystów, również jest bez liku; do tego ludzie i ich zwyczaje, luźniejsze, bardziej południowe niż w Austrii. Nasi przyjaciele co prawda nie uważają się za Włochów, tylko za Ladynów lub Tyrolczyków, ale na południe od przełęczy Brenner kończy się świat kiełbasek i sznycli, a zaczyna włoskiego klimatu i jedzenia. Lokalne smakołyki pasty, sałatki, polenty, grillowane warzywa, a do tego wyśmienite wina są wszystkim, czego potrzebujemy po zejściu z gór. Każdy, kto choć raz odwiedził prawdziwą włoską restaurację, wie, o czym mówimy. Dolomity jednak to nie tylko widoki, dostępność, jedzenie, wino, a do tego przeważnie dobra pogoda, ale przede wszystkim ludzie. Ci, których tam poznaliśmy, zawsze byli mili i pomocni; może mieliśmy szczęście, a może tam po prostu tak jest.

Na koniec posłużymy się słowami klasyka, wielkiego Reinholda Messnera, który kiedyś powiedział: „Uczestniczyłem w ponad 100 wyprawach na całym świecie i za każdym razem, gdy wracałem do domu, coraz bardziej byłem pod wrażeniem Dolomitów”. Rozumiemy go – urodził się tam, my również, choć nadal za najlepsze miejsce do życia uważamy nasze rodzinne Trójmiasto, coraz bardziej jesteśmy pod wrażeniem tych gór.

A dlaczego ferraty? To proste, ułatwiają  wspinanie i chodzenie po górach, szczególnie dla amatorów jak my. A na wspinanie się nigdy nie jest za wcześnie ani za późno. Wchodzenie na szczyt, wspinanie się w górę jest wpisane w DNA człowieka. Myślę, że prawie każdy jako dziecko uwielbiał się włazić na drzewa, na trzepaki, na garaże czy co tam było dostępne w okolicy. Później z tego wyrastamy, stajemy się dojrzalsi, więcej się obawiamy, ale w środku coś tam ciągle się tli, taki mały płomyczek jak u dziecka wspinającego  się w górę. Wspinanie się jest naturalne, ale to klasyczne, w skale, trochę zbyt skomplikowane, aby ot tak pojechać sobie w góry i po prostu zacząć się wspinać. Myślę, że większości z nas braknie umiejętności, doświadczenia, sprzętu, a czasem i odwagi na takie szaleństwo. A ferraty są łatwiejsze, bardziej dostępne. Na początku pewnie lepiej wystartować z przewodnikiem, sprawdzić się pod okiem kogoś doświadczonego, później jednak trudności na ferratach szybko maleją, a góry stają się dostępniejsze. Przygody, widoki, ekspozycja i emocje jak na najlepszej wspinaczce skałkowej, tylko trochę łatwiej. I taka sama – gradacja trudności tras. Są drogi, na które może pójść każdy, i takie, które wymagają umiejętności i doświadczenia, kondycji i odporności na ekspozycję.

Nie byłbym sobą, gdybym nie dodał, że to jednak są góry, ze wszystkimi niebezpieczeństwami i obowiązującymi prawami, z prawem grawitacji włącznie. A więc ostrożnie; z rozmachem, ale i z rozumem; odważnie, ale na miarę możliwości i umiejętności. Jeśli jednak ktoś, tak jak my, zawsze lubił się wspinać, a nie ma umiejętności ani czasu na naukę klasycznej wspinaczki skałkowej, ma tydzień lub dwa na zabawę w górach, to ferraty są tym, co to umożliwia. Na początek wystarczy fajny przewodnik, później, w miarę nabytego doświadczenia i umiejętności, droga do większych trudności stoi otworem.

Czekamy więc na Was w Dolomitach na ferratach!

Udostępnij ten wpis

Nie ma komentarzy.

Dodaj komentarz

Rozpocznij druk i naciśnij przycisk Enter, aby wyszukać

Koszyk

Brak produktów w koszyku.