Wyjątkowa, przypominająca płetwę rekina linia grani Sasso delle Nove, w środku najwyższy w grupie Sasso delle Dieci, za nim Sasso della Croce – razem osłaniają od północy i zachodu królestwo Fanes. Z tego miejsca trasa na szczyt cały czas prowadzi granią
Via ferrata Sasso delle Nove
wysiłek
1234
widowiskowość
1234
zabezpieczenie
1234
trudność
B/C
przejście
5 godz.
podejście
2 godz. 30 min
wspinaczka
30 min
zejście
2 godz.
suma podejść
990 m
wspinaczka
100 m
orientacja
E
termin
VII – VIII
mapa
Tabacco 07
długość
8,3 km
szczyt Sasso delle Nove 2968 m
położenie Gruppo di Fanes
jedzenie Rifugio Lavarella 2050 m – na starcie
Neunerspitzenstieg
Rifugio Lavarella 2050 m – Passo Sant’Antonio (Ju de Sant Antone) 2466 m – Sasso delle Nove (Neunerspitze) 2968 m – Passo Sant’Antonio (Ju de Sant Antone) 2466 m – Rifugio Lavarella 2050 m
Jako miejsce startu wybraliśmy schronisko Lavarella. Naszym zdaniem żal jest pojechać w to miejsce tylko na jeden dzień. W okolicy schroniska mamy do dyspozycji kilka ciekawych i łatwych trzytysięczników.
Aby dostać się na miejsce startu, musimy z drogi SS244 łączącej Brunico z Corvarą w miejscowości Longega (Zwischenwasser) skręcić w stronę San Vigilio di Marebbe (St. Vigil) i dalej piękną doliną Val di Tamersc jechać aż do schroniska Pederu, przy którym znajduje się duży parking. Do położonego 550 m wyżej schroniska Lavarella musimy jeszcze podejść 5,5 km szeroką żwirową drogą – ok. 2 godz. spokojnego marszu. Gdyby ktoś chciał zrobić całą trasę z Pederu na szczyt i z powrotem, musi doliczyć cztery godziny do podawanego przez nas czasu przejścia. Wraz z postojami i zdjęciami robi się wtedy bardzo długi dzień w górach. Jeśli mamy zarezerwowany nocleg w Rifugio Lavarella, możemy zadzwonić i poprosić o odpłatne podwiezienie do niego samochodem (należy zadzwonić dzień wcześniej i się umówić).
Ze schroniska Rifugio Lavarella (2050 m) szlakiem nr 13 podchodzimy na wielkie zielone łąki Plan dles Sarënes. Stamtąd z kolei do małej przełęczy na wysokości 2270 m, zamykającej od południowego wschodu wąską dolinę prowadzącą na Passo Sant’Antonio (Ju de Sant Antone) (2466 m). Na prawo od małej kapliczki jest bardzo słabo oznaczona ścieżka, która wprowadza nas na grań ciągnącą się aż do samego szczytu. Początkowo idziemy w górę piarżystym zboczem, kierując się czerwonymi znakami zgodnie z kierunkiem wskazanym na drogowskazie „Cima Nove. Neuner Spitze”. Szlak odbija w kierunku południowo-zachodnim i dochodzi do zielonego, a potem kamiennego plateau, następnie do grani i kilkusetmetrowej przepaści po prawej stronie. Idąc wzdłuż tej krawędzi, osiągamy początek ferrata Sasso delle Nove.
ferrata Sasso delle Nove nie jest długa, ale wiedzie piękną, widowiskową granią. Z każdej strony przepaść; i tylko wąska ścieżka wijąca się raz z lewej, raz z prawej strony prowadzi nas coraz wyżej. Jest to około 100 m łatwej, dobrze ubezpieczonej trasy o skali trudności maksymalnie B/C, ale przy dużej ekspozycji. Tylko w jednym miejscu musimy zaprzeć się nogami na gładkich płytach i podejść kilka metrów, korzystając z tarcia butów i siły rąk (krótki odcinek B/C). Przepiękna wycieczka granią wśród niesamowitych krajobrazów. Od końca ferrata Sasso delle Nove na szczyt mamy jeszcze niecałe 100 m przewyższenia, około 20–30 min podejścia po kamienistym rumowisku.
Możemy cofnąć się dokładnie drogą, którą przyszliśmy, lub wykorzystać starą, nieoznaczoną na mapach ferratę zejściową, prowadzącą na Lastua Vert, piarżysko po południowej stronie u podnóża góry. Niestety dojście do tej zejściówki nie jest łatwe. Nie ma szlaku, w rumowisku skalnym nie widać żadnej ścieżki, tylko na samym końcu, w miejscu, w którym zaczyna się lina, stoi mały kopczyk. Przy pierwszym wejściu na szczyt, mimo że zostaliśmy poinformowani przez naszych gospodarzy o tej nieoznaczonej na mapie ferracie zejściowej, spędziliśmy 45 minut w jej poszukiwaniu. Po drodze spotkaliśmy parę Niemców, którzy poddali się i uznali, że wracają normalną drogą. My jednak postanowiliśmy ją odnaleźć. Jest to bardzo proste zejście widowiskowym pęknięciem. Aby je znaleźć, trzeba iść wzdłuż południowej grani w kierunku wschodnim. Jeśli na nie traficie, po zejściu musicie się liczyć z trawersem przez całe ogromne Pices Fanes. Nie ma tu żadnego szlaku, wszystko wygląda podobnie, co jakiś czas natrafiamy na urwiska, które trzeba obejść, ale to bardzo piękne miejsce. Wymaga jednak doświadczenia i umiejętności swobodnego poruszania się w terenach górskich. Ten przepiękny płaskowyż nazywany jest Parlamento delle marmotte, czyli Parlament Świstaków. W ciepły wieczór całe rodziny świstaków krążą pomiędzy norami ukrytymi pod skałkami.
Korzystając z opisanego przez nas, ale rzadko używanego zejścia na stronę południową (Lastrone Verde) trzeba liczyć się z przejściem przez rozległy kamienny płaskowyż nieoznakowaną trasą. Wymaga to bardzo dobrej orientacji w terenie.
Dla osób planujących wejście na szczyt bez noclegu w schronisku Lavarella mniej popularnym miejscem startu, ale trochę bliższym, może być koniec asfaltowej drogi na początku Val di Fanes. Dojechać tam można, skręcając z drogi 244 w miejscowości Pederoa do uroczego miasteczka La Val (La Valle). Jedziemy tak daleko, jak tylko się da, w kierunku wschodnim, pod ściany masywu Croda di Santa Croce w poszukiwaniu miejsca do zaparkowania najbliżej początku szlaku nr 13. Z tego miejsca ruszamy w stronę Passo Sant’Antonio (Ju de Sant Antone) (2466 m). Ta droga jest trochę krótsza – pięć kilometrów mniej w porównaniu do wycieczki na szczyt ze schroniska Pederu – ale trasa do przełęczy jest znacznie mniej ciekawa.
Dziewiąty szczyt. Miejscowi mówią, że to jak w zegarku – godzina dziewiąta, a następny szczyt obok to dziesiąta – Zehnerspitze (3026 m). To z niego pierwszy raz w życiu podziwialiśmy gładkie, jak odcięte nożem ściany Sasso delle Nove. Patrząc na nie, ma się wrażenie, że są nie do zdobycia. Nie mogąc wyjść z podziwu, zapytałem któregoś dnia naszego kolegę i miejscowego przewodnika o możliwość wspinaczki po tych gładkich pionowych ścianach. W odpowiedzi usłyszałem, że chodzi tam z dziesięcioletnimi dziećmi dla zabawy i ćwiczenia w czasie letnich obozów. Cały czar szalonej całodniowej wspinaczki prysł jak bańka mydlana. Jednak trasa naszej ferraty prowadząca granią, widok ze szczytu, spacer po amfiteatrze Fanes warte są kilku godzin podejścia. To łatwa i bardzo przyjemna trasa, nie wymaga wielkich umiejętności, spokojnie można iść rodzinnie z kilkunastoletnimi dziećmi. Trzeba jednak wziąć pod uwagę, że jest to wycieczka na cały dzień, nie ma po drodze nic oprócz skał. Ludzi prawdopodobnie też nie spotkamy. Według nas to jedno z najpiękniejszych łatwo dostępnych miejsc w Dolomitach.
Podpis 1:
Podpis 2:
Podpis 3:
Podpis 4:
Podpis 5:
Podpis 6:
Podpis 7:
Podpis 8:
Podpis 9:
Podpis 10:
Podpis 11:
Podpis 12:
Podpis 13: